Podobno na początek wystarczą i to też można zaliczyć do aktywności fizycznej. Ciekawe, bo podczas spaceru człowiek się nie namęczy, nie napoci, a może wyciągnąć z tego wiele korzyści.
Chyba zainwestuję czas w taką formę wypoczynku
no właśnie, trzeba zainwestować czas!!! Ile tego czasu trzeba przeznaczyć na spacer? To już nie lepiej zmeczyc się porządnie na siłowni czy fitnessie?
Każda forma ruchu jest dobra, wiadomo, że na fitnessie czy siłowni szybciej się zmęczymy, ale to kosztuje, przecież nikt za darmo nas nie wpuści na takie zajęcia, a spacer szczęśliwie nie kosztuje, więc dla osób które przymierzają się dopiero do uprawiania jakiegoś sportu to dobry początek. Kto wie może z czasem zamiast chodzić zaczną biegać, a potem zawitają na fitness czy siłownie, albo zachęcą znajomych i będą regularnie grać na hali w siatkówkę lub koszykówkę, kto wie...
Fitness? Wolne żarty! To dobre dla "pędzących" za bóg wie czym, którzy muszą się pokazać w modnym miejscu, a takim od jakiegoś czasu stały się fitnessy (kiedyś takim miejscem były aerobiki) oraz tych, co lubią wąchać cudzy pot
Ruch na świeżym powietrzu, obojętnie w jakiej formie jest pod każdym względem korzystniejszy dla zdrowia od pocenia się w czterech ścianach w sztucznym świetle. Fitnessy przypominają mi hydroponiczną hodowlę warzyw i owoców. Skoro "pędzący" znajdują pół godziny, lub godzinę na fitness, powinni też znaleźć czas na aktywność na świeżym powietrzu. Tylko mi nie tłumaczyć, że się nie da. Da się... dla chcącego.
Skąd taka nagonka na fitnes/aerobik (jest w ogóle między tym jakaś różnica?!)? Przyznam się, że sama jesienią/zimą odwiedzam takie kluby. I bynajmniej nie jest to "modne" miejsce, tylko mały osiedlowy klub. To świetne rozwiązanie dla osób mieszkających w dużych miastach. Dokąd mam niby pójść na spacer? Do "parku", którego przejcie zajmie mi szalone 5-10min? Czy może powinnam spacerować po galeriach handlowych?
Nagonka? A niby w którym miejscu? Wyraziłem jedynie moje zdanie (którego nie zmienię), że ten sam czas korzystniej jest przeznaczyć na ruch na świeżym powietrzu, niż w zamkniętej sali. Kontakt z otwartą przestrzenią i powietrzem cały czas w ruchu, w wymianie, jest lepszym regulatorem wewnątrzorganicznych procesów od wdychania cudzego zapachu. Smród cywilizacji, który jest na ulicach i drogach jest taki sam, jak w sali klubowej, tylko nie odczuwamy go tak mocno, jak na zewnątrz, bo w sali króluje inny "zapaszek".
Nagonka byłaby wtedy, gdybym napisał kilka postów, w których atakowałbym fitnessowy sposób rekreacji. Ale każdemu wolno robić, co chce.
A ja i tak będę chodzić na aerobik! ;P Może pocieszy Cię fakt, że do klubu chodzę na piechotę. 20 minut w jedną stronę i 20 minut w drugą...(no dobra, z powrotem schodzi się dłużej, bo jestem wykończona ;P) Czyli dodatkowo spędzam czas na świeżym powietrzu! Liczy się?
Pewnie, że się liczy
A nie pomyślałaś, aby iść... 45 minut w jedną stronę? Zimą faktycznie w 4 ścianach cieplej, ale wiosną, latem i jesienią dałbym sobie spokój. Ćwiczenia rozwojowe możesz machnąć w domu... chyba, że masz niesamowity strój i chodzi o błysk zazdrości w oczach koleżanek
45 min? Chyba na czworaka i tyłem
Faktycznie latem nie garnę się do tych śmierdzących sal...