19-05-2011, 17:52
Źródło: Dziennik.pl z dnia 19.05.2011.
Astma jest chorobą, która w ostatnich latach diagnozowana jest coraz częściej, a w wielu krajach, zwłaszcza wysoko rozwiniętych, stanowi już poważny problem zarówno społeczny, zdrowotny, jak i ekonomiczny.
To właśnie trudności w oddychaniu pojawiających się u dzieci bardzo często boją się rodzice, bowiem astma ujawnia się najczęściej przed 6. rokiem życia i mocno utrudnia późniejsze funkcjonowanie.
Przyczyny astmy najczęściej dopatrywano się w zanieczyszczeniu środowiska naturalnego, choć ważne były również uwarunkowania genetyczne.
Ostatnio okazało się jednak, że winne mogą być również… karaluchy. Amerykańscy naukowcy z Columbia University zaobserwowali niepokojącą prawidłowość wśród uczniów nowojorskich szkół, którą postanowili dokładnie zbadać – jak podaje Dziennik.pl
Grupą testową byli uczniowie różnych części miasta, którzy, w zależności od zamieszkiwanego rejonu, częściej lub rzadziej chorowali na astmę.
Naukowcy przebadali 239 dzieci w wieku od 7 do 8 lat, z których 120 cierpiało na tę chorobę. Uczeni skupili się na analizie warunków mieszkaniowych, pobierając np. próbki kurzu z ich łóżek. Przebadanie pod kątem występowania alergenów dało zaskakujące wyniki.
Okazało się bowiem, że najwięcej alergenów pochodzi od karaluchów, myszy i kotów, ale to właśnie te pierwsze miały najsilniejszy wpływ na pogorszenie zdrowia osób ze skłonnościami do astmy.
Wyniki swoich badań naukowcy opublikowali w magazynie „Journal of Clinical Immunology”. Mają być one dowodem na to, że skuteczna walka z plagą karaluchów i myszy, które nękają duże miasta, może być sposobem na obniżenie ilości zachorowań na astmę mieszkańców metropolii.
Astma jest chorobą, która w ostatnich latach diagnozowana jest coraz częściej, a w wielu krajach, zwłaszcza wysoko rozwiniętych, stanowi już poważny problem zarówno społeczny, zdrowotny, jak i ekonomiczny.
To właśnie trudności w oddychaniu pojawiających się u dzieci bardzo często boją się rodzice, bowiem astma ujawnia się najczęściej przed 6. rokiem życia i mocno utrudnia późniejsze funkcjonowanie.
Przyczyny astmy najczęściej dopatrywano się w zanieczyszczeniu środowiska naturalnego, choć ważne były również uwarunkowania genetyczne.
Ostatnio okazało się jednak, że winne mogą być również… karaluchy. Amerykańscy naukowcy z Columbia University zaobserwowali niepokojącą prawidłowość wśród uczniów nowojorskich szkół, którą postanowili dokładnie zbadać – jak podaje Dziennik.pl
Grupą testową byli uczniowie różnych części miasta, którzy, w zależności od zamieszkiwanego rejonu, częściej lub rzadziej chorowali na astmę.
Naukowcy przebadali 239 dzieci w wieku od 7 do 8 lat, z których 120 cierpiało na tę chorobę. Uczeni skupili się na analizie warunków mieszkaniowych, pobierając np. próbki kurzu z ich łóżek. Przebadanie pod kątem występowania alergenów dało zaskakujące wyniki.
Okazało się bowiem, że najwięcej alergenów pochodzi od karaluchów, myszy i kotów, ale to właśnie te pierwsze miały najsilniejszy wpływ na pogorszenie zdrowia osób ze skłonnościami do astmy.
Wyniki swoich badań naukowcy opublikowali w magazynie „Journal of Clinical Immunology”. Mają być one dowodem na to, że skuteczna walka z plagą karaluchów i myszy, które nękają duże miasta, może być sposobem na obniżenie ilości zachorowań na astmę mieszkańców metropolii.